Przejdź do głównej zawartości

O języku uczniowskim w latach 30-tych XX wieku.

Wilno, Państwowe Gimnazjum im. Elizy Orzeszkowej, uczennice z nauczycielką francuskiego [nie po 1932]. (koloryzowane)

 Choć czasy mijają, pewne zjawiska pozostają niezmienne. Jednym z nich jest tworzenie własnego języka przez młodzież.  Nastolatki, posługując się własnym językiem odróżniają się od dorosłych, wzmacniają więzi w swojej grupie i radzą sobie z emocjami. Wyrażają to, co myślą o dorosłych, szkole i innych instytucjach, a także  bawią się słowem. 

 
Dziś popularne są słowa takie jak: "slay", "skibidibi", "sigma" czy "delulu".  A czy zastanawialiście się jak brzmiał język uczniowski w poprzednich epokach np. w okresie międzywojennym? O tym w dzisiejszym poście Biblioteki Vintage. Moim źródłem jest praca Ignacego Schreibera „O gwarze uczniowskiej”, w której autor dokumentuje specyfikę języka uczniowskiego tamtego okresu.

 

 Schreiber, Ignacy Autor (1902-1939)
O gwarze uczniowskiej
 

Wskazuje na jego regionalne zróżnicowanie (inny język był w Wielkopolsce, inny na Śląsku, a jeszcze inny na Pomorzu) oraz na wpływy różnych środowisk – od żargonu złodziejskiego, przez elementy języka niemieckiego, lwowskiego bałaku, po oddziaływania literatury, prasy i radia. Młodzież często czerpała inspirację z otoczenia, naśladując postacie znane z kultury popularnej, takich jak Wiech (np. zwroty "w ząbek czesany, w dziąsło szarpana, w płuco przydeptana, po krętych schodach ganiana") lub Szczepcio i Tońcio (np. "my dwa, oba cwaj, bałwatuńcio, zabezdurno"). Naśladowano też nauczycieli, którzy mieli swoje śmiesznostki w mowie. Jako przykład można podać powiedzonka pewnej nauczycielki gimnastyki, których używały uczennice: "jak nie umiesz to um", "leżne było czy bieżne?", "tylna nóż w przód".

 

[Wilno, Państwowe Gimnazjum im. Elizy Orzeszkowej, uczennice z nauczycielką gimnastyki].

Autor opracowania, Ignacy Schreiber był nauczycielem i z gwarą uczniowską stykał się na co dzień.  Urodził się w Krakowie, ukończył studia w Wiedniu. Z bliżej nieznanych powodów, jako młody doktor filozofii, na miejsce swego osiedlenia wybrał Częstochowę. Znalazł zatrudnienie w II Gimnazjum im. R. Traugutta na etacie profesora germanistyki. Praca z młodzieżą przyniosła mu satysfakcję. Był wymagający wobec uczniów, ale również wobec siebie, przez co cieszył się dużym autorytetem. Uczniowie nadali mu przydomek „Cyklop” z powodu grubych okularów, jakie nosił. W celu lepszego poznania swoich wychowanków przeprowadzał liczne ankiety, które pozwalały mu na prowadzenie badań nad procesami rozwojowymi młodzieży gimnazjalnej. W ten sposób zebrany materiał pozwolił Schreiberowi na opublikowanie wielu prac, m. in.: „Ściąga w praktyce szkolnej”, „O gwarze uczniowskiej”. Drukiem ukazały się również: „Wiedeńskie szkoły specjalne”, „Układ ławek w klasie”,  „Dyskusja jako metoda nauczania”,  „Praca domowa ucznia”.

 [Jerzy Wyszomirski podczas lekcji w gimnazjum]  
 Niezależnie od pracy pedagogicznej Schreiber włączył się również w działalność powołanej w Częstochowie w grupy literackiej „drugi Tor”. Śledził także rynek wydawniczy, nabywając liczne pozycje książkowe, zwłaszcza z zakresu literatury polskiej, niemieckiej i austriackiej. W ten sposób zgromadził okazały księgozbiór tematyczny. Okresowo był również zatrudniany jako wykładowca języka polskiego w Gimnazjum im. H. Sienkiewicza. Dużo pracował naukowo. Poza ciągłym dokształcaniem się w zakresie programowym szkoły gimnazjalnej, współpracował z wydawnictwem wydającym Wielką Ilustrowaną Encyklopedią „Gutenberga”, w której zamieszczał opracowane hasła. Pracę nad uzupełnieniem swojej wiedzy traktował jako obowiązek, gdyż bez niej uważał się za „okaleczonego intelektualnie”. Nie założył rodziny. Po napaści Niemiec na Polskę (w obawie przed represjami niemieckimi ze względu na swoje żydowskie pochodzenie) próbował popełnić samobójstwo. Według naocznych świadków umierał w okrutnych cierpieniach, po zażyciu na sucho małej ilości cyjanku potasu. Został pochowany na cmentarzu Kule w Częstochowie. W dowód szacunku nagrobek nakryto granitową płytą z rytym napisem. 

 Uczennice na Kursach Handlowych im. Ign. Sekułowicza : rok szkolny 1929-1930

W książce „O gwarze uczniowskiej” wydanej w Krakowie w 1939 roku, autor dokonuje szczegółowej analizy gwary uczniowskiej. Praca stanowi cenny zapis językowych eksperymentów i społecznych mechanizmów, które kształtowały komunikację młodzieży w czasach tuż przed wybuchem dramatycznych wydarzeń II wojny światowej. Rok 1939 to czas burzliwych przemian, kiedy Polska znajdowała się na progu wojny. Mimo narastających napięć politycznych, szkoły pozostawały miejscami, gdzie młodzież mogła poszukiwać własnej tożsamości. Gwara uczniowska była nie tylko środkiem komunikacji, ale również wyrazem sprzeciwu wobec sztywnych norm społecznych i szkolnych hierarchii. W ten sposób młodzi ludzie, korzystając z kreatywnych środków wyrazu, tworzyli język, który był jednocześnie zabawny, ekspresyjny i pełen symboliki. Schreiber zwraca uwagę, że gwara uczniowska wyróżnia się niecodzienną pomysłowością. Młodzież chętnie bawiła się słowami – skracając je, mieszając, przekształcając tradycyjne wyrażenia oraz tworząc neologizmy. Taka gra językowa nie tylko umożliwiała łatwiejsze porozumiewanie się między rówieśnikami, ale także stanowiła swoisty kod, zrozumiały tylko dla wtajemniczonych. Dzięki temu uczniowie mogli manifestować swoją niezależność i odróżniać się od dorosłych, których język był postrzegany jako sztywny i formalny.
Znaczna część słownictwa dotyczyła szkoły i spraw z nią związanych. Szkoła to oczywiście buda, nauczyciel i nauczycielka belfer i belferka, grono nauczycielskie belferada. Nauczyciel antypatyczny to bulwa, łysy – strusie jajo, stary – chodząca skleroza, energiczny – cowboy, zły – pies. Nauczycielka antypatyczna to kobyła, młoda – srajda a stara to kwoka. Ksiądz katecheta to pomidor jeżeli jest czerwony. Jego wysmukłość, jeżeli jest szczupły i jego objętość jeżeli jest gruby. Takich określeń nie było zbyt wiele, częściej nauczyciel zyskiwał od uczniów indywidualne przezwisko związane z jego nazwiskiem lub wyróżniającymi cechami charakteru.

[Wilno, Państwowe Gimnazjum im. Elizy Orzeszkowej, uczennice] nie po 1932.

Nauczyciel mógł pytać na ocenę (złapać w sieci) Uczeń wtedy (wpadł do fryzjera pod szczypy). Smutny dzień dla ucznia to dzień klasówki, szczególnie gdy delikwent nic nie rozumie (nie kapuje) bo wszystko to dla niego czarna magia, nauki tajemne. Jedyna nadzieja w ściąganiu czyli odwalaniu, podlipianiu. Dostawca ściągi to pomagajło. Przyjemnie było za to w czasie lekcji iść na spacer. Mówiono wtedy do kolegi: chodź rozciągnąć pedały. Rodzice dowiadywali się o wszystkim na wywiadówce - czyli święcie kija. 


 Uczniowie na Kursach Handlowych im. Ign. Sekułowicza : rok szkolny 1929-1930
 
Młodzież prowadziła bogate życie uczuciowe więc i bogate było słownictwo jego dotyczące. Dziewczęta nie lubią niskich mężczyzn znalazły więc dla nich określenie konus oraz nieinteligentnych to wredne pycha. Dużo jest określeń na dziewczęta: papuga, karyga, karioka, krasnulka, szprotka. Wyobraźmy sobie, że idzie dwóch młodzieńców i jeden obejrzy się za jakąś dziewczyną. Mówi wtedy do kolegi Zlip karygę czyli dosłownie Popatrz dziewczyna. Kolega zapewne wyrazi swój osąd, jeżeli będzie pozytywny powie: bycza babka, fajna kubita, rozkoszna jak prosię w deszcz, zaś jeżeli osąd będzie ujemny powie: szurgot, ciuchroj, antyaptyczny niuch. Jeżeli dziewczyna się spodoba być może chłopiec będzie chciał ją poznać. Wtedy będzie się dowalał lub strugał funia. Być może  uda mu się zaprosić ją na wieczorek taneczny – migance, gdzie będą tańczyć – migać. A jaki będzie dumny gdy uda mu się w sobie rozkochać dziewczynę – zalać karygę.


[Uczennice Gimnazjum Żeńskiego Zofii Kudasiewicz-Kołtoniakowej w Warszawie]
[1924/1925] koloryzowane.
 

 Sposób spędzania czasu wolnego młodzieży zależy w dużej mierze od tego czy mają pieniądze (forsę, flotę czy szwajnery). Za pieniądze mogą kupić sobie kłymków (cukierków) albo hajarzyć kumety (palić papierosy). O ogień pytają rzadko (czy masz iskrę lub fajer?) bo przeważnie każdy ma swoją zapalniczkę czyli lokomotywę. Piją (chleją) uczniowie i ich koleżanki nie tylko wodę i lemoniadę ale także czystą, przy czym kupują najmniejsze flaszki – szczeniaki, bączki, wróble. Istnieją też tańsze sposoby spędzania wolnego czasu. Młodzi lubią obserwować i dzielić się wrażeniami. Czaisz? Lip jaki to fajne. Lubią tez chodzić szczególnie tam gdzie jest dużo dziewcząt czyli kręcić się po cielętnikach. Gdy chłopiec lub dziewczyna wyrażają na coś zgodę wykrzykują: sikalafą, klawo, fajno, byczo, morowo, czy prima. Jeśli się czegoś nie lubi nazywa się daną rzecz żłobem.  A do niemiłego człowieka mówi się ty żłobie  lub ty żłobie automatyczny. Na co tak nazwany może odpowiedzieć nie meńdź albo nie szarp się jak menda na kołnierzu. Chyba najwięcej określeń posiadało wśród młodych słowo głupi: frajer, frajer-pompka, frajer-piętka, frant, fagas, taki wół, węgierski szlachcić, wał na śmietanie, sałep, świr.  
Normalny chłopiec zawsze ma w kieszeni trzy przedmioty codziennego użytku, które są dla niego konieczne, są to: cebula, sikora czyli zegarek, grabie, zgrzebło czyli grzebień i chustka do nosa czyli smarkatka.
Ciekawe są nazwy poszczególnych części ciała. Głowa to oczywiście pała, łepeta, kalarepa, kiepeł, ruła. Jeżeli człowiek jest pozbawiony włosów czyli kudłów to był nazywany łysym potomkiem włochatych mamutów. Twarz to najczęściej fasa ale również cyferblat, pycho. Usłyszeć można było zwroty Fajna ci fasa albo jak cię lunę w fase. Określenie smutnych, zamyślonych oczu dziewczęcych to cebule jak zdychająca jaskółka. Ręce to graby, kikuty, psuje a nogi kulosy, gicoły, nuny.
Zupełnie osobne słowa to uskuteczniać i buchać: Służą one do określania każdej bez wyjątku czynności i zależnie od okoliczności w jakich zostały użyte mogą oznaczać wszystko nawet najbardziej sobie przeciwstawne pojęcia.
To zaskakujące, jak wiele słów i zwrotów używanych przez młodzież w latach 30. XX wieku jest dziś uważanych za niecenzuralne lub wulgarne. Wiele z tych określeń nie nadaje się tutaj do zacytowania. Jeżeli jesteście ich ciekawi zapraszam do przeczytania całej pracy Ignacego Schreiber`a w POLONIE.

O gwarze uczniowskiej. 

Czy wyobrażaliście sobie przedwojenną młodzież jako grzeczną, ubraną w schludne mundurki, rozmawiającą poprawną polszczyzną o poezji i miłości ojczyzny? Jakie słowo, waszym zdaniem, zasługuje na miano młodzieżowego słowa roku 1939? Oto kilka propozycji: 

  1. Belferada – określenie grona nauczycielskiego.
  2. Fajna kubita – wyrażenie pochwalne o dziewczynie.
  3. Zalanie karygi – wyraz oznaczający rozkochanie w sobie dziewczyny.
  4. Chodząca skleroza – określenie na starego nauczyciela.
  5. Święto kija – wywiadówka szkolna.
  6. Buchać – ogólny termin oznaczający każdą czynność, także używane w kontekście negatywnym.
  7. Kłymek – cukierek.
  8. Złapać w sieci – pytanie na ocenę.
  9. Sikalafą – wyrażenie zgody lub entuzjazmu.
  10. Frajer-piętka – określenie na kogoś głupiego.
  11. Pedałowanie – spacerowanie, przechadzka.
  12. Migać – tańczyć, bawić się na wieczorku tanecznym.
  13. Kobyła – określenie na antypatyczną nauczycielkę.
  14. Gicoły – nogi.
  15. Łysy potomek włochatych mamutów – określenie na osoby bez włosów.

Źródła:
https://encyklopedia.czestochowa.pl/hasla/schreiber-ignacy
http://absolwenci.sieniu.czest.pl/index.php?show=art&which=470
https://polona.pl/preview/e3425c35-2081-4649-b483-5875649fe0c5

Wszystkie zdjęcia pochodzą z  https://polona.pl/.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lot do bieguna północnego

Lot do bieguna północnego : biała śmierć / Roald Amundsen, Warszawa, [1926].   Roald Amundsen Roald znaczy po norwesku „wspaniały”. Podróżnik i odkrywca w pełni dowiódł słuszności swojego imienia. Imieniem wybitnego polarnika nazwano wiele obiektów geograficznych, stacji badawczych, statków, a także krater księżycowy i asteroidę, a w Polsce został patronem szkoły podstawowej w Skroniowie (woj. świętokrzyskie).  Jeśli komuś doskwierają lipcowe upały, to zapraszam na biegun północny!  Jest rok 1925. Roald Amundsen, pierwszy zdobywca bieguna południowego, amerykański polarnik Lincoln Ellsworth oraz Hjalmar Riiser-Larsen norweski pilot i polarnik podejmują niezwykle ryzykowną wyprawę. O tej wyprawie jest właśnie ta książka. Po latach wspaniałych odkryć polarnych na początku XX wieku, okupionych wyzwaniami, cierpieniem a nawet śmiercią, entuzjazm podróżników chwilowo opadł, zwłaszcza, że świat pogrążył się w wojnie światowej. Podobnie Amundsen musiał zawiesić swoje plany. Wcze...

Baśń a dziecko

  Baśń a dziecko : dla wychowawców, opiekunów, rodziców, kierowników bibljotek, czytelni i zakładów dziecięcych / Wiktor Błażejewicz. - Warszawa : [wydawca nieznany], 1930.     "Opowiadajmy im [dzieciom]   baśnie i historyjki. By zrobić dzieciom przyjemność. By obudzić choć na godzinę te wzruszenia i przeżycia, z któremi jest dziecku dobrze, spokojnie. By wywołać ten stan psychiczny, kiedy dziecko uniezależnia się od szarego otoczenia, kiedy przenosi się w krainę słońca i pogody i jest sobą, ujawnia swe dodatnie i ujemne nawyki, strony charakteru. A to daje możność poznawać dziecko. By zbliżyć dziecko do książki. By wreszcie zbliżyć je do siebie. Bez tego współpraca z dzieckiem jest niemożliwa”.  Tak pisał Wiktor Błażejewicz w czwartym numerze czasopisma Wychowanie Przedszkolne z 1930 roku w artykule   „Opowiadajmy baśnie”.  Swoją myśl polski badacz rozwinął w wydanej w 1930 roku książce „Baśń a dziecko. Dla wychowawców, opiekunów, kierownikó...

Portrecistka Marii Antoniny i jej polskie obrazy

Portret Pelagii z Potockich Sapieżyny.